Przejdź do głównej zawartości

Prześwity - 1. "Most"


Most

Nie mógł się zatrzymać, nie był w stanie, ponieważ po drugiej stronie czekało go wyłącznie wytchnienie, przywleczone nagłym zakończeniem. Trwał jeszcze od samego początku, którego nie można było określić, bowiem brzeg nigdy nie był ten sam, jeden z dwojga, zawsze na przeciw drugiego, nigdy na swoim miejscu.

Zaczynał się rozciągnięty, wśród przytulonych do siebie cegieł, jedna obok drugiej, cementujące się wspólnie, jak całość, jak jedno drgnienie, zmierzające w tym samym kierunku, na drugi brzeg, którego nie można nigdy złapać, uchwycić porządnie, gdy rozpoczynał się raz jeszcze, w przeciwnym kierunku.

Nieskończenie wędrował, z jednego miejsca na drugie, rozchodząc się, nie zatrzymując, nie mogąc nigdy przekroczyć tego co nieprzekraczalne, niczym jeleń w przelocie, który jeszcze nie wylądował, jeszcze w zatrzymaniu, gdzie dumnie prostuje głowę, rozjaśniając, w przepływie rozciągniętej czerwieni uchodzącego południa, gęste rozgałęzienie poroża. A na jego miękkim grzbiecie, o ostrej szczecinie włosów, rozchodzi się widmowy zapach ciepłej sierści - wspomnienie lasu.

Przechodząc tam, nie można już dotrzeć, nie można odnaleźć miejsca, które miało swój początek, bo wszystkie zakończenia rozmyły się, wsiąkły w skórę, gorącą wciąż od biegu. Przechodząc wciąż, jakby w dotyku, bosymi stopami po rozżarzonej ziemi, wśród gęstej i wysokiej trawy, przylegających do siebie pojedynczych, przykrótkich nici, zatrzymanych w samej chwili ruchu. W stronę głowy, jaśniejących w oddali drzew, białawych koron, rosnących obficie na wysuwającym się wzniesieniu, w którym kark wspina się w kierunku głowy. Iść tam, nie mogąc znaleźć drogi, która przecież wyraźnie wytyczona jest przez szczyt głowy, który nieustannie umyka, zmienia kierunek, raz po lewej stronie, a zaraz po prawej, nie mogąc nigdy ustalić swojego końca.

Jednak on nie jest zwierzęciem, jest umykającym przedmiotem, któremu zdaje się, że stoi w miejscu. Nie wie nawet, że pod jego odsłoniętym brzuchem, przebiega znacznie trwalsza rzecz, znacznie silniejszy poryw, którego pobudzenie, mogłoby go zmiażdżyć. Nie jest w stanie tego dotknąć, ale to coś, od samego początku, kryło się w nim, spajając wszystkie końce w odpowiednim momencie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Z półki leśnej Bibliotekarki - 30. Valeri Perrin i „Życie Violett”

Valeri Perrin i „Życie Violett”, czyli jak przetrwać pobyt w szpitalu Pomyślałam sobie, że napiszę o Sycylii. O tonącej w chmurach Etnie, teatrze grecko-rzymskim (bo najpierw był grecki, a potem Rzymianie go przebudowali) w Taorminie, o legendach związanych z Wybrzeżem Cyklopów i maleńkiej sadzawce Aretuzy w Syrakuzach…

Z półki leśnej Bibliotekarki - 31. - „Nasz bieg z przeszkodami” i inne lektury na jesienną porę...

  „Nasz bieg z przeszkodami” i „Ukoić siebie, czyli jak oswoić lęk i traumę” Ewy Woydyłło, „W stronę Pysznej” Stanisława Zielińskiego i „Sycylia” Grzegorza Musiała, „Agnieszki. Pejzaże z Agnieszką Osiecką” Zofii Turowskiej i „Zapomniane niedziele” Valerie Perrin oraz wywiady przeprowadzone przez Michała Nogasia pt. „Z niejednej półki”. Gdy podnoszę wzrok znak komputera i spoglądam za okno, widzę leszczyny o przebarwiających się liściach, za nimi dorodnego, złocistego klona, a za klonem stare, poczciwe sosny, wierne towarzyszki ostatnich trzydziestu paru lat mojego życia.

Dyskusyjny Klub Książki w Bibliotece UKW - 3. „Wrony” Petry Dvorakowej

„(…) Wrona nie czuje strachu. Wrona nie czuje radości (…) Za szybą dziewczynie na białej poduszce płoną policzki (…) ”.